Kupczyk Kraków - Rekord Bielsko-Biała 5:0 (2:0) FUTSAL
1:0 – Adrian Mielec w 15 min.
2:0 – Krzysztof Kusia w 16 min.
3:0 – Krzysztof Kusia w 38 min.
4:0 – Tomasz Kępski w 39 min.
5:0 – Krzysztof Świątek w 40 min.
Rekord: Gerard Marszałek (od 21 min. Witold Zając) – Wojciech £ysoń, Piotr Szymura, Piotr Bubec, Piotr Wieczorek, Piotr Jaroszek, Bogusław Szczotka, Arkadiusz Mroczek, Paweł Zegarek, Daniel Lech i Mateusz Żemła.
KRAKÓW (27 listopada 2005 r., godz. 17.50). Końcowy wynik nie odzwierciedla tego, co działo się na boisku. 5:0 dla gospodarzy sugeruje, iż krakowianie mieli sporą przewagę nad rekordzistami i odnieśli łatwe zwycięstwo. Tymczasem to rekordziści przeważali przez długie minuty spotkania i wypracowali sobie kilka okazji do zdobycia goli. Niestety wyglądało na to, że tylko gospodarzom w tym meczu kazano celnie strzelać do bramki.
Pierwsza czwórka gości rozpoczęła mecz zdekoncentrowana, gdyż już w 13 sekundzie pozostawiony bez opieki Michał Słupek strzelił czubkiem buta z 9 metrów w krótki róg bramki Gerarda Marszałka, który sparował piłkę po strzale zawodnika gospodarzy. W 2 min. groźnie zaatakowali rekordziści. Po składnej akcji pierwszej czwórki 6 metrów przed bramką znalazł się Piotr Szymura, ale Zbigniew Dulba skrócił kąt strzału i dynamicznym wybiegiem zapobiegł utracie gola. W 10 min. Arkadiusz Mroczek otrzymał bardzo dobre prostopadłe podanie od Piotra Jaroszka, ale pobiegł z piłką zbyt daleko w lewą stronę, żeby skutecznie strzelić do bramki gospodarzy. Chwilę później podobną sytuację zmarnował Bogusław Szczotka, który nie dostrzegł lepiej ustawionego przed bramką A. Mroczka. W 11 min. Arkadiusz Mroczek spudłował w dogodnej sytuacji po szybkim kontrataku gości. W 13 min. idealną okazję do objęcia prowadzenia zmarnował Piotr Szymura. Najpierw znakomicie uwolnił się balansem ciała spod opieki obrońców, ale stojąc już 5 metrów przed bramką krakowian, strzelił obok „długiego” rogu. Ponieważ niewykorzystane sytuacje na ogół mają to do siebie, iż lubią się mścić, gola zdobyli gospodarze. Wykorzystali do tego pierwszą nadarzającą się okazję, którą stworzyli w 15 min. meczu. Po stracie piłki podczas kontrataku przez Wojciecha £ysonia z 7 metrów strzelał Marcin Kossak. Piłka odbiła się od słupka i dotarła do niepilnowanego Adriana Mielca, który skierował ją z 2 metrów do bramki nad leżącym Gerardem Marszałkiem. Po utracie gola goście zdekoncentrowali się, co skwapliwie wykorzystał były zawodnik mistrza Polski – Baustalu Kraków Krzysztof Kusia, który strzałem z 5 metrów nie dał szans bramkarzowi gości. Krakowianie mieli w pierwszej połowie meczu dwie szanse bramkowe, które potrafili zamienić na gole. Rekordziści po stracie bramek nadal atakowali, lecz niestety w dalszym ciągu nieskutecznie. Albo pudłowali, albo brakowało dokładnego ostatniego podania, które otwiera drogę do bramki rywali.
Po przerwie niebezpieczne sytuacje pod bramką gości zaczęli tworzyć zawodnicy Kupczyka. Na szczęście Witold Zając wychodził obronną ręką w sytuacji sam na sam z napastnikami krakowskimi w 24, 28, 30 i 31 minucie. Goście odpowiedzieli na ataki krakowian zaledwie dwukrotnymi nieprecyzyjnymi strzałami z 7 – 8 metrów Pawła Zegarka, który rozgrywał swój pierwszy mecz w barwach Rekordu. W 35 min. Piotr Bubec uwolnił się balansem ciała spod opieki przeciwnika, lecz został przewrócony tuż przed linią pola karnego. Niestety sędziowie nie dopatrzyli się przewinienia gospodarzy. Wkrótce potem z determinacją atakujący goście tworzą groźne sytuacje pod bramką krakowian. Piotr Szymura i Piotr Bubec niestety nie znajdują drogi do bramki. Na dwie minuty przed końcem meczu bramkę Rekordu opuszcza Witold Zając i goście grają z przewagą jednego zawodnika w polu. Niestety piłkę zdobywają gospodarze i Krzysztof Kusia ze stoickim spokojem strzela z około 40 metrów lobem do bramki Rekordu. Trzeci gol podciął skrzydła rekordzistom. Załamani i zmęczeni goście nie nadążają za krakowianami, którzy tuż przed końcem spotkania zdobywają jeszcze dwa gole po składnych, zespołowych akcjach.
Mecz miał dwa oblicza. Do utraty pierwszej bramki więcej z gry mieli rekordziści, którzy jednak nie potrafili zamienić na gole licznych sytuacji podbramkowych. Po utracie dwóch goli rekordziści grali już tak, jakby przestali wierzyć w końcowy sukces. Mamy nadzieję, że uwierzą w niego podczas dwóch ostatnich spotkań jesiennej rundy rozgrywek, które odbędą się w Lesie Cygańskim. Już w sobotę przeciwnikiem Rekordu będzie kolejny beniaminek ekstraklasy - sąsiad w tabeli - Pogoń Szczecin
dodał: Jan Picheta 27-11-2005 |